Pan wyszedł z domu, usiadł nad jeziorem

Mt 13, 1-9

Pan wyszedł z domu, usiadł nad jeziorem po czym rozpoczął nauczanie, tłumacząc co jest ważne. Otóż życie polega na przynoszeniu plonów. A one będą zróżnicowane. Nawet jak nie przynosimy owocu, to każdy jest jakąś glebą. Bo ziarno, słyszym pada wszędzie.

Niektóre grunty wydawało by się, nie wydadzą żadnego plonu.
I Pan to potwierdza, to skalista ziemia. Tam ziarno nie ma możliwości zapuścić korzenia.

A jednak są rośliny które rosną na skałach. Pną się do góry. Zapuszczają korzenie, rozsadzając skały. Radzą sobie bez żadnej gleby. To są wysoce wyspecjalizowane na drodze ewolucji, drzewka czy krzaki naskalne. Ale tam zboże nie urośnie, na którym siewcy zależy.

Może to obraz drogi naszego życia modlitwy.

Zanim dojdziemy do zboża przynoszącego plon, z którego będzie chleb, pozwalamy aby rosły drzewa na skałach naszego serca.

Przynosimy, albo pragniemy przynosić obfity plon, ale przecież zacznijmy od tego drzewka. Bo te krzaki na skałach są bardzo skromne, mówimy skarlałe w stosunku do drzew rosnących w lesie czy parkach.

Czym te nasze skarlałe drzewa są?

My niczym ich korzonki które uparcie wwiercają się w skały, przywieramy do Pana. By za jakiś czas odpaść, by następnie znowu uczepić się. Te drzewka rosną, zmagając się z wielkim oporem natury. Ale stanowią jej część. Tam postawił je Pan Bóg, w swojej mądrości. Nasze odpadanie oraz przywieranie jest częścią modlitwy. Musimy dobrze uchwycić gdzie Bóg nas postawił.

Plon stokrotny chcielibyśmy przynosić, a może mamy rosnąć na skale w sposób jak te drzewka. Rosnąć a to nie jest nic innego, jak czekać. Warunkiem modlitwy jest  przystawanie oraz odpadanie, razem są jedynie całożyciowym wypatrywaniem nieba. Być w pogotowiu śmierci, to jedyna brama do nieba.

Czy już opanowaliśmy tą część modlitwy?

 amen

Skip to content